Poprosiłem swoich znajomych, aby pomogli mi zdefiniować co teraz jest normą w zachowaniach społecznych. Wywołałem dyskusję o normalności w relacjach. Po chwili wszystkie nasze wymiany zdań skupiały się na posługiwaniu się terminami związanymi z patologią, odchyleniami, nieakceptowalnością i trudnościami. Wcale się temu nie dziwię… Na całym świecie, i w każdej dziedzinie nauki, trwa dyskusja jak zdefiniować „normę” i „normalność”. Obecne definicje stają się niewystarczające dla badaczy, którzy temat próbują drążyć i wyjaśniać ich podstawy.
Antoni Kępiński, jeden z najwybitniejszych polskich psychiatrów, bardzo przeze mnie lubiany i ceniony, podkreślał w swoich wywodach, że każdy może wypaść poza nawias normalności. Wystarczy jedynie nie spełniać wymagań stawianych przez otoczenie. Mówił, że norma socjologiczna może z łatwością doprowadzić do patologii indywidualnej. Czymże jest ta norma socjologiczna? To to, co sądzi większość społeczeństwa lub to to, co ta większość praktykuje. Jeśli większość tak się zachowuje, to i człowiek normalny powinien zgodnie z tym się tak zachowywać. Jeśli jesteś inny, jesteś nienormalny! Koniec i kropka…
Kępiński przyznawał, że w literaturze psychiatrycznej i psychologicznej można spotkać wiele prób definicji normy i patologii psychicznej, a żadna z nich nie jest zadowalająca. Trochę czasu minęło od wywodów profesora, a nadal jest tak samo… Chaos definicyjny trwa. Czyżby pojęcie to było pojęciem nie do zdefiniowania? Kolega biolog przyznał mi w rozmowie, że oni też mają podobny problem. Zachodzą w głowę nad pojęciem, czym jest „życie”.
Uczono mnie, że jak masz dylemat z wyjaśnieniem czegoś, to sięgnij do encyklopedii. To źródło podpowiada, że norma to ogólnie przyjęta zasada, przepis, wzór lub reguła. A ktoś (coś) normalny (normalne) to prawidłowy/e. Ma odpowiadać w/w wzorcowi i normie. Niektórzy autorzy wręcz piszą, że norma to ideał… Ideał wszelaki – ideał zdrowia, ideał dojrzałości emocjonalnej i psychicznej, ideał optymalności w zachowaniach w grupie społecznej. No, a podobno ideałów nie ma… Ktoś także wynotował, że normalny to zdrowy. Tylko – ja się pytam – gdzie ja znajdę takowe okazy? A zgodnie z zasadą „daj człowieka, a paragraf się znajdzie”, czy analogicznie nie będzie „daj zdrowego, a i chorobę się zdiagnozuje”? No i, dlaczego mamy normalności szukać w zdrowiu? Drążąc dalej, w mądrej literaturze znalazłem jeszcze inne wytłumaczenie. Norma to wcale nie ideał, a wręcz przeciętność….
Człowiek normalny to ani lepszy, ani gorszy. Ot, taki w środku. Ba, belgijski matematyk Quetelet bazując na założeniach Gaussa sformułował nawet teorię człowieka przeciętnego jako normalnego i idealnego. Badacz normalności powinien sam zdecydować ile cech jednocześnie musi przejawiać badany i jaki ich powinien być mierzalny poziom, aby można byłoby go uznać za normalnego w populacji. W ten sposób ustali się idealną przeciętność, a każdy odchył od niej będzie nienormalnością. Encyklopedie też podpowiadają, że warto iść tą drogą… Normalny to taki zwykły i, właśnie, przeciętny. Ktoś, kto się nie wyróżnia, niewychylający się, niewzbudzający zainteresowania innych ludzi. Najlepiej, aby nie eksperymentował w łóżku, a jeśli już – to tylko ze stałą partnerką (stałym partnerem) i w granicach rozsądku. Też proszę mnie źle nie zrozumieć, skoki na boki są dozwolone, ale bez przesady i nie w kosmicznej liczbie.
Dla osób zainteresowanych należy także podać inne parametry. Człowiek przeciętny to nienadużywający alkoholu (ale abstynencja to już pewna forma odchylenia), mający zwykłe przyziemne hobby, niepotrzebujący pomocy fizycznej i, broń boże, psychiatrycznej. Kolega statystyk uświadomił mi, że człowiek normalny to ten, który wydaje tylko tyle ile ma w kieszeni, je tyle ile potrzebuje do utrzymania się przy życiu w dobrej kondycji, śpi i pracuje po osiem godzin. Dodać powinniśmy jeszcze do tego liczbowe wskazania co do siedzenia przy komputerze, sprawdzania facebooka oraz śledzenia netflixa. Przypomniał mi także, że należy się ubezpieczać i płacić podatki oraz spłodzić potomków, aby na starość (ściśle określonej długości) mogli nas utrzymywać. Odpowiada Wam taki obraz człowieka normalnego?
Prościej normę można zdefiniować brakiem patologii. A patologia zaczyna się tam, gdzie pewne cechy u człowieka znacznie się nasilają. Ba, stają się nie do zniesienia i zaczynają przeszkadzać innym. Wywołują w otoczeniu, ale także u tego kogoś (jeśli jest na tyle świadom) pewnego rodzaju cierpienie. Jeśli cele jego zachowań są niezgodne z celami zbiorowości, nie służą jej dobru, lub też ich sposób realizacji jest niezgodny z przyjętą ścieżką. Nienormalnym będzie i ten, którego zachowania nie będą miały sensu, będą nieracjonalne i dziwaczne. Człowiek musi też być przewidywalny w tym co robi, w swych poglądach, sposobie bycia, ubierania, wydawania pieniędzy… Nienormalny nie potrafi się kontrolować w sytuacjach społecznych, często wybucha niezrozumiałymi emocjami i ciężko go potem uspokoić. Ten, który jest pozbawiony patologii, nie przejawia żadnych zachowań ekstremalnych i łamiących granice. Oczywiście, myślę nie tylko o granicach społecznych, ale także moralnych. Zero naruszania norm obyczajowych. Aaaa… i jeszcze nie powinien wyprzedzać czasu, żyć w zgodzie z tradycją i normą kulturową. Patologią będą wszystkie zachowania, które są oznaką choroby psychicznej! – zakrzykną też niektórzy.
Ale przeciętność nie jest czymś stałym, statycznym. To przypadłość zmieniająca się. Część z moich rozmówców, wskazywała, że człowiek powinien dążyć do doskonałości pod każdym względem, a że jest stworzony na podobieństwo Boga winien mieć jego obraz zawsze przed sobą i do niego się porównywać. Nienormalnymi będą więc takie zachowania, które nie przystoją Bogom lub też takie, za które mogliby się pogniewać. Nienormalność, szaleństwo, wariactwo, obłęd w tych ramach będą nas natychmiast alienowały.
Pracujemy z zachowaniami różnych ludzi. Większość z nich przejawia te trudne (inaczej na trening część z nich w ogóle by nie trafiła), odbiegające od norm, których intensywność, częstotliwość i/lub czas trwania poważnie zagrażają dobru społecznemu. Zachowania te utrudniają, zakłócają i łamią dziesięć złotych umiejętności społecznych, w obrębie których każdy człowiek winien być kompetentny. Czyli powinien wiedzieć jak się komunikować i zachowywać w relacjach międzyludzkich. Ale przecież w każdej sytuacji społecznej można zachować się w rozmaity sposób lub też stosownie do swej grupy odniesienia. Tak ważne więc jest indywidualne i jednostkowe postrzeganie naszego uczestnika, ale i jego zachowania. Każdy człowiek ma swój potencjał, swoje możliwości, swoistą bazę dla budowania i rozwijania umiejętności życia społecznego. I to wydaje się być najważniejsze… Każde określenie normy będzie oceniane, uproszczone, nawet te jak najbliższe prawdzie. Czy jednak możemy prawić o definicji normy w psychologii? Takiej ogólnej dla wszystkich nas specjalistów? Moim zdaniem, taka definicja będzie ze wszechmiar nieuprawniona. Może lepiej powinniśmy normę i normalność prezentować w poszczególnych nurtach psychologicznych.
Czyli jak to być normalnym? Jak się zachowywać? Gdzie są te granice w zachowaniach? Jak odnaleźć się w tejże codzienności? A może po prostu zacytować klasyka i słowa tak popularnego jego utworu… Paweł Domagała daje gotową receptę: „Weź nie świruj, weź się przytul, weź tu przy mnie, weź tu trwaj… no weź!