Wywiad

Czego Jaś nie nauczy…

Published

on

zdjęcie: archiwum J. Wróblewska/Etnolala

Rozmowa z Justyną Wróblewską z Kielc, pomysłodawczynią ręcznie robionej lalki Etnolala JAŚ. Historia pani Justyny jest przykładem, jak obserwacja dziecięcej aktywności i śledzenie potrzeb rozwojowych dziecka może stać się inspiracją dla własnego rozwoju oraz stworzenia własnej marki. Nie jest to jednak rozmowa o przedsiębiorczości, a o zapomnianej już poniekąd tradycji.

Teresa Ulanowska: – Czy Etnolala Jaś powstała w głowie mamy czwórki dzieci z potrzeby dnia codziennego, czy może – tak po prostu – z Pani osobistej miłości do zabawek? 

Justyna Wróblewska: – Pomysł zrodził się w czasie trwania pandemii, kiedy wszystko wokół było pozamykane, a ja z całą rodziną siedziałam w domu. Codzienne obowiązki domowe,  nauka zdalna, hałaśliwa zabawa i wypoczynek… Wszystko skupiło się w naszym mieszkaniu, w kieleckim blokowisku, i stało się czymś jednym. Przyznam, że czułam się wtedy troszkę tą całą sytuacją zmęczona. Przecież nagle zostałam kucharzem, nauczycielem, przyjacielem z placu zabaw, ale i terapeutką przeżywających epidemię dzieci…. Potrzebowałam wytchnienia. Wydawać się mogło, że zbawieniem będą zabawki i czas, kiedy dzieci będą mogły im poświęcić, a nie biegać po domu. Ale zabawki, na które trafiliśmy, szybko się zniszczyły. Dzieci za nimi płakały, a ta rozpacz udzielała się i mnie jako rodzicowi. Brakowało zabawki, która zajmowałaby moje dzieci na dłużej i dawała wiele możliwości do wykorzystania. Tradycyjne lalki poza tym, że można było je ubierać i rozbierać, nie dawały niczego dodatkowego. Czegoś im brakowało. Z kolei zabawki grające, szybko się psuły i były zbyt głośne. Pomyślałam wtedy, że chciałabym podarować dla swoich dzieci zabawkę, która przetrwa upływ czasu i będzie piękną pamiątką dzieciństwa. Pamiątką, którą dzieci będą chciały przekazać swoim dzieciom i wnukom.

– Jakie zabawki były najcenniejsze dla Pani dzieci? 

– Moje dzieci kompletnie nie interesowały się zabawkami interaktywnymi, a wręcz bały się zbyt głośnych ich dźwięków. Za to przepadały za książeczkami oraz prostymi zabawkami, które można było nosić i przytulać. Wszelkiego rodzaju lalki czy pluszowe zwierzątka angażowały w swe codzienne czynności. Towarzyszyły one także w nauce codziennych czynności np. samoobsługowych, czy zachowań społecznych.

– I te obserwacje stały się dla Pani impulsem do poszukiwania…

– Dokładnie tak! Na początku pojawił się pomysł samej lalki. Później do niej miały zostać napisane propozycje zabaw przy wykorzystaniu różnych akcesoriów. Z czasem pomysł się rozwinął i powstała cała seria bajek. Etnolala stała się ich głównym bohaterem. Dzięki jej przygodom, ma być łatwiej dzieciom rozstać się z rodzicami i wyruszyć do przedszkola, przeżyć choroby, niepowodzenia czy zapanować nad trudnościami z zasypianiem. Lalka ma utrzymać też zainteresowanie przy przekazywaniu najmłodszym użytecznej wiedzy. Wiadomo przecież nie od dziś, że czego Jaś się w dzieciństwie nie nauczy, tego Jan w dorosłości nie będzie umiał.

– Walor zabawy i edukacji to jedno, ale myślę, że Etnolala to taka towarzyszka dziecięcej doli i niedoli. Rówieśnik, z którym dziecko lepiej radzi sobie w wychodzeniu z kryzysów rozwojowych. Czy ta koncepcja to Pani indywidualny projekt? Czy może tworząc ją wspierała się Pani specjalistyczną literaturą lub radami pedagogów i psychologów? 

– Po pierwsze… chciałam przywrócić pewną tradycję. Bardzo zależało mi, żeby zabawki były wykonane ręcznie i miały – tak jak kiedyś – duszę. Tworzone były wówczas z ogromną miłością, były szanowane i wyjątkowe. Dzieci inaczej odbierają zabawkę, kiedy wiedzą, że to jest jeden jedyny i tylko ich taki przysłowiowy Jaś. Że zostanie tak długo, jak będą o niego dbać. Uczą się też odpowiedzialności i szacunku do zabawki. Kiedy dodatkowo mogą śledzić proces jej powstawania, to wiedzą, ile trudu ktoś włożył w jej wykonanie. Etnolala powstawała bardzo długo, ponieważ szukałam ludzi, którzy pomogą mi zrealizować moją wizję. Odezwałam się do ponad trzydziestu lalkarzy. Bardzo chciałam stworzyć własną formę wymarzonej lali. Choć sama bardzo dużo czytałam o lalkarstwie, technikach, materiałach, z czego i jak lalki powstają, jaka jest związana z nimi tradycja, to tak naprawdę pomogła mi w tym Maria Staniewska z Wrocławia. Później szukałam pisarza, grafika, hafciarni i projektanta odzieży… Proszę mi uwierzyć, że początki tej przygody to tak naprawdę jedne wielkie niekończące się poszukiwania… Daria Lipska, moja przyjaciółka z Kielc, ręcznie stworzyła niesamowite ilustracje do bajek. Osobiście także malowała twarz każdej z lal. Dominika Sadło zaprojektowała haft, artystyczną oprawę książek dla dzieci i innych akcesoriów, malowała ręcznie szafy dla każdej z nich. Ewa Bujak, która kiedyś była moją wykładowczynią na uczelni,  zaprojektowała ubranka. Aleksandra Brożyna tworzy mięciutkie włosy i inne dodatki z wełny, ręcznie dzierga je na szydełku. Katarzyna Vanevska, moja przyjaciółka z Krakowa, a znana pisarka bajek dla dzieci, stworzyła także serię tych o Etnolali. Patryk Brenk z Krotoszyna stworzył drewniane opakowania w postaci szaf. Bardzo inspirującą była dla mnie także  Jaśkowa Mama, facebookowa osobowość prowadząca blog, mama dziecka z niepełnosprawnością. Prowadziłam także wywiady i konsultacje z innymi znawcami tematu, logopedami, psychologami dziecięcymi i pedagogami. Chciałam poznać problemy, z jakimi zmagają się dzieci. Szukałam przeróżnych rozwiązań.

– To faktycznie oszałamiające. Czego konkretnie udało się Pani dowiedzieć o potrzebach dziecka i relacji lalka – dziecko w trakcie tej produkcji?

– Co szóste dziecko ma kłopoty z rozwojem, a dzieci zaczynają „przychodzić” do specjalistów już w wieku dwóch lat. W rozmowach wskazywano główne trudności dzieci, takie jak problemy z koncentracją uwagi, z agresją, kłopoty z zasypianiem, z własną seksualnością, z zaburzonym rozwojem mowy, trudności w komunikowaniu się i z radzeniem sobie w nowym otoczeniu. Dodatkowo – bardzo często przewijały się tematy sytuacji rodzinnej po rozwodzie rodziców czy w związku z pojawieniem się rodzeństwa. A jeszcze stresującymi zdarzeniami, które wspólne zauważyliśmy, były te związane z pozostawaniem samemu w przedszkolu, samodzielnymi wyjazdami na wakacje czy koniecznością pobytu w szpitalu. W dużej mierze wszystkie te bolączki uzewnętrzniały się głównie u chłopców. 

– Może dlatego, że chłopcy nigdy nie bawili się lalkami? 

– Nie wiem… Bardzo to mnie jednak zaintrygowało. Zauważyłam też, że to właśnie przez zabawę lalkami moje dzieci rozwijały mowę. Podczas aktywności bardzo wzbogaciło się ich słownictwo, a jeszcze mocniej rozwijały się umiejętności wyrażania emocji, okazywania empatii czy działań proaktywnych. Tak powstała lalka dla chłopców o imieniu Jaś, z wyraźnie zaznaczoną płcią. Adresowana jest, oczywiście, nie tylko do nich, jednak pozwala wspierać ich rozwój i przeciwdziałać sygnalizowanym problemom.

– Prototyp lalki trafił najpierw do Pani domu. Jak został przyjęty przez dzieci?

– One wprost pokochały Jasia. Był on zupełnie nagi, bez twarzy, włosów i ubrania, a już wzbudzał sympatię. Najmłodszy synek, nie chciał oddać Jasia nikomu. Niesamowitą była reakcja na to, że lalka ma siusiaka, tak jak on. To była zupełna nowość, ponieważ w domu były wyłącznie lalki dziewczynki. Mój syn nie odstępował więc lali ani na krok i dopiero jak zasnął, jego starsze siostry mogły się Jasiem pobawić. Dzieci były pierwszymi testerami, pierwszymi obserwatorami całego procesu produkcji, procesu twórczego… Dziś bawią się z nim w dom, szkołę, wyprawiają urodziny czy odwiedzają z nim lekarza. Po swojemu opowiadają mu bajki na dobranoc. Mocno inspirują mnie do projektowania kolejnych akcesoriów dla lalek i pomocy do zabaw. 

– Historia Jasia została spisana w formie wierszowanych bajeczek wspierających kompetencje emocjonalne dziecka. O jakich sytuacjach opowiadają?

– Bajka „JA i TY” to historia o przyjaźni na dobre i złe małego chłopca z lalką o imieniu Jaś. Opowiada o sytuacjach trudnych dla dziecka, choć dość powszednich, takich jak wizyta u dentysty, pierwszy dzień w przedszkolu czy wypadek w trakcie jazdy na rowerze, ale też o sytuacjach pełnych radości, jak wyczekiwanie prezentów urodzinowych czy wizyta Mikołaja. One wszystkie budzą silne emocje. Historia Jasia oswaja, uczy nazywania emocji i samoregulacji. W opisanych historiach Jaś jest zawsze z dzieckiem. Towarzyszy mu zawsze, kiedy jest potrzebny, na dobre i na złe. Już sama forma tekstylnej książeczki jest przyjazna dla najmłodszych, do wielokrotnego użytku, którą można spokojnie wyprać w pralce. Książeczka jest dość duża i może pełnić funkcję poduszki. Ma sporo zalet. 

– Jaki walor w pracy terapeutycznej dostrzega Pani w wykorzystaniu Jasia podczas zajęć z dzieckiem?

– Jest wiele możliwości dla działań wychowawczych i specjalistycznych. Dla rodzica, z jednej strony, to przede wszystkim wspólne spędzanie czasu z dzieckiem z wykorzystaniem lali i zaproponowanych scenariuszy zabaw oraz podczas czytania bajek. Psychologom i terapeutom Jaś pomoże na pewno nawiązać szybciej kontakt, pozwoli na przeprowadzenie rozmów o seksualności oraz akceptacji swojego ciała. Bajki mogą pomóc w pracy nad emocjami. Ubranka dla lalek są tak zaprojektowane, by wspierać rozwój motoryki małej poprzez rozpinanie guzików i napów, sznurowania itp. Opakowanie stanowi piękna drewniana szafa z motywem ludowym. Zabawa z szafą uczy dziecko orientacji przestrzennej, można ją wykorzystać do rozwijania kompetencji językowych i umiejętności posługiwania się gramatyką. 

– A opowiedzmy jeszcze o foto kartach…

– Przygotowaliśmy foto karty na różne okazje. To zbiór dwudziestu czterech nazw ważniejszych świąt, okazji powtarzających się co roku. Karty są na tyle uniwersalne, że używać ich możemy niezależnie od wieku. Jest ich naprawdę wiele i ich głównym celem jest dokumentowanie więzi dziecka i lali, a także wspomnień pięknego dzieciństwa. Karty mogą służyć do zabawy, do nauki posługiwania się kalendarzem. Mają wiele zastosowań. 

– Etnolala daje przestrzeń do zagospodarowania dziecku, rodzicom i specjalistom… 

– Starałam się, aby tak było i tak się stało… Mój pomysł dzięki wsparciu ludzi, których spotkałam na swej drodze, zaczął się w pewnym momencie urzeczywistniać. To są osoby z różnych stron Polski, z których nie wszystkich poznałam osobiście przez utrzymującą się pandemię. Mimo tego, całym sercem zaangażowali się w projekt i wsparli w trudnych momentach. Wszystko tak naprawdę zawdzięczam tym osobom i mojej rodzinie. 

– Dziękuję za rozmowę.

Popularne

Exit mobile version