Renata Melzacka: – Czym dla pani był udział w Igrzyskach Olimpijskich? Co pani najbardziej zapamiętała z wyjazdu do Zjednoczonych Emiratów Arabskich?
Marlena Włodarska: – To była wielka przygoda i spełnienie moich marzeń. Najbardziej pamiętam igrzyska, bo to jednak było bardzo daleko. Złoty medal na igrzyskach to jest jednak coś. Chyba nigdy o tym nie zapomnę. Na pewno też będę wspominać Dubaj. Byłyśmy tam, to piękne miasto i te wszystkie tamte budowle. Meczet bardzo mi się podobał.
– Ile czasu spędziłyście panie na zawodach?
– Dwa tygodnie, choć nie… Pierwsze trzy dni byłyśmy w Dubaju. Odpoczywałyśmy i zwiedzałyśmy. Potem pojechałyśmy już do Abu Dhabi. No i tam już do końca zawodów. Mam dużo zdjęć, które tam sobie robiłyśmy. Największą pamiątką jednak jest złoty medal. No i wspomnienia, bo fajnie było.
– Złoty medal to wspaniała pamiątka i wielkie wyróżnienie. Jak się pani czuje jako mistrzyni olimpijska?
– Wspaniale. Byłam bardzo szczęśliwa jak wygrałyśmy. Strasznie trudno było… Ale udało się nam. Grałyśmy z Białorusią i wygrałyśmy. Ja grałam jako główna obrona. No i, do tego, byłam kapitanem drużyny.
– Kapitan zespołu to dość poważne zadanie na boisku. Tym bardziej, że wiem, że na co dzień nie trenowałyście razem.
– To bardzo poważne zadanie. Z naszej szkoły było nas pięć. Jeszcze były trzy dziewczyny z ośrodka w Opactwie i dwie z ośrodka w Łosicach. Wszystkie od razu się polubiłyśmy i chętnie ze sobą spędzałyśmy czas. Trenerzy mówili, że jesteśmy mocną drużyną. To nie było trudne.
– A co było najtrudniejsze dla pani?
– Hmm…. Chyba to jednak mecz finałowy. Bałam się też lecieć samolotem, bo to przecież tak daleko. I inna kultura, i w ogóle… I inne jedzenie nawet. Trudne też było to, że musiałyśmy pamiętać w jaki strój się ubrać na trening, a w jaki na spacer. Bo jak ktoś się pomylił, to musiał się wracać i przebrać. Nie wolno było chodzić w swoich ubraniach. Nawet walizki dostałyśmy jednakowe.
– Do Abu Dhabi zjechali się zawodnicy z wielu krajów. Udało się paniom nawiązać jakieś nowe znajomości?
– Oj, tam było bardzo dużo ludzi. My trzymałyśmy się z Polakami. Innych nie rozumiałyśmy, bo nie znałyśmy ich języków. Ale poznałyśmy parę osób. Mam się teraz ich na facebooku, w znajomych.
– Powspominajmy teraz wasz powrót do Polski. Ktoś panie przywitał? Jak to było?
– Bardzo dobrze… Było bardzo dużo ludzi na lotnisku. Rodzina, przyjaciele, a nawet dyrekcja naszej szkoły. To było bardzo miłe. No i jak przyjechałyśmy do Płońska to znowu nas witali. I byli i nauczyciele, i były koleżanki. Wszyscy czekali na nas przy szkole z dużymi plakatami, szampanem i słodyczami. Krzyczeli i klaskali…
– Zostałyście też panie zaproszone do Warszawy, do Pałacu Prezydenckiego?
– Oooo, w pałacu też było pięknie. Pani Prezydentowa nas przywitała. I gratulowała. I podziękowała nam. Naprawdę pięknie nas przyjęła. Potem można było sobie porobić zdjęcia nawet. Fajnie było. A do Abu Dhabi, do nas wszystkich, przyleciała Ania Lewandowska i z nią też mamy zdjęcia.
– Ten wyjazd zmienił pani życie.
– Na pewno. Jak wróciłyśmy to w Płońsku ludzie podchodzili do mnie na ulicy nawet i wszyscy gratulowali. Występowałam w telewizji. Byłam w „Pytanie na Śniadanie” i w „Kurierze Mazowieckim”. I w Radio Płońsk, też byłam. To było miłe nawet. Teraz już tak nie jest, ale i tak jest fajnie.
– A co pani daje uprawianie sportu? Dlaczego akurat gra pani w piłkę nożną?
– Czy ja wiem? Lubię po prostu. A w piłkę grał przecież mój brat, to ja tak za bratem. Od dziecka już gram, a w Olimpijczyku od siedmiu lat. Od małego było to moim marzeniem… Aby wygrać. Lubię wygrywać.
– Jakie ma pani plany sportowe na przyszłość?
– No, teraz jest pandemia i nie jeździmy na żadne zawody. W zeszłym roku miałyśmy jechać na Ogólnopolski Turniej Piłki Nożnej do Bydgoszczy, ale nie odbył się przez covid. Ale gram i chciałabym nadal grać, bawić się w sport. Będę trenować, żeby jechać na igrzyska do Berlina. Może znów uda się wygrać złoty medal. Bardzo bym chciała.
– A co chciałaby pani powiedzieć innym sportowcom? Co trzeba robić, aby zdobyć złoty medal olimpijski?
– Trzeba ciężko pracować. A poza tym… trzeba jeszcze chcieć. Jak ktoś nie chce, to nic z tego nie wyjdzie.